„Całe życie adaptowała się do normalności. Równie dobrze mogła się adaptować do szajby”

Świat się zmienia. Nie przestaje mnie zaskakiwać. Nowe technologie, nowe procesy, sposoby postępowania, nowe trendy, mody, etapy w życiu, nowi ludzie na mojej drodze i nowe problemy. Nie ma nic stałego, a tempo zmian rośnie. O ile dwadzieścia lat temu, niecierpliwie czekałam, na każdy powiew świeżości, w dowolnej dziedzinie mojego życia, o tyle teraz są dni, kiedy marzę, żeby świat odrobinę zwolnił. Co zdążę się nauczyć nowych zasad, odnajdę się w nowej rzeczywistości, zmieniają sie reguły gry i od nowa muszę sie adaptować.

Pierwszą rewolucją w moim życiu była szkoła, potem Internet, studia i praca, samodzielne mieszkanie, a już po tym wszystkim na mojej osobistej osi czasu i rzeczywistości, świat oszalał i wszystko zaczeło sie nie dość, że mieszać, to jeszcze pędzić, jak oszalałe.

W ostatnich latach z miesiąca na miesiąc zmienia się sposób w jaki się komunikujemy, pracujemy, podróżujemy, konsumujemy treści, zdobywamy informacje, podejmujemy decyzje, śpimy, zamawiamy taksówkę, czy uczymy sie nowych rzeczy. Światu odbiła konsumpcyjna i technologiczna szajba – i nie ma co tu narzekać, żeby przetrwać trzeba się do niej przystosować.

Adaptacja do zmian to mój sposób na w miarę spokojne życie. Zmieniły się terminy w pracy – dopasowuję się i bez zbędnej rozpaczy i domykam projekt. Opóźnia nam się remont – trudno, na spokojnie przechodzę z tynkiem we włosach i za paznokciami, przez kolejne wyboiste etapy budowlanej rzeczywistości. Praca zdalna – tu głęboki wdech, wydech i koniecznie jeszcze jeden wdech… i przeprowadzam przez nowe realia pracy siebie i swoje zespoły. Mam każdego dnia masę rozterek i niepewności, ale rozpoznaję nową rzeczywistość w boju, w końcu jest już zupełnie inna niz była kilka dni temu.

Nawet kiedy w mojej rzeczywistości dzieje się coś trudnego, nastaje nowe, niekoniecznie lepsze, po prostu po chwili się przystosowuję, wstaję i idę dalej. Na tyle na ile mogę, na ile potrzebuję. Dopasowuję się do nowego świata, ale też do mojego nowego ja, bo podobnie jak wszystko dookoła, sama też zmieniam się każdego dnia. Co innego mi smakuje, za innymi rzeczami tęsknię, czego innego mam dość, mam na twarzy więcej zmarszczek, chudnę wolniej, czytam inne książki, odkrywam inne miejsca. Tak naprawdę w swoim życiu nie przeżyłam dwóch takich samych dni. Nigdy o tym nie myślałam, ale po chwili zastanowienia uważam, że to niezwykle interesujący fakt z mojej codzienności, oczywisty, a jednak pomyślałam o nim dopiero dziś. Kiedy zastanawiam się nad tym, jakie są zawody przyszłości, jak za dwadzieścia lat będą wyglądały nasze domy, praca, edukacja, sposób spędzania wolnego czasu.

Nie zatrzymam świata, nie zatrzymam zmian, nie przetrwam, trzymając się twardo starego porządku i starej siebie. Jedynego czego staram sie niezmiennie trzymać, to własne zasady, jedyna stała rzecz, jaka pozostaje mi w tej karuzeli.

Zaryzykowałabym też tezę, że aby przetrwać każdy z nas musi dostosowywać się do nowej rzeczywistości , bez względu na wiek, miejsce, w którym żyje, zawód, który wykonuje. Za kilkanaście lat może sie okazać, że świat, który znamy, będzie funkcjonował już zupełnie inaczej. Jeszcze niedawno wymagało to co najmniej pokolenia, albo dwóch, teraz co najwyżej kilku lat, jednej, dwóch epidemii i tysięcy linijek kodu informatycznego, który układa się w najprzeróżniejsze algorytmy.

Dodaj komentarz