Książka: Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym

Dzisiaj będzie o śmierci, ale nie śmiertelnie poważnie. Komiksowo, ale nie o kowbojach, czy superbohaterach, ale nietypowo dla tego gatunku o starości, o przemijaniu. Po Książce Czy chcesz o tym porozmawiać, to kolejna polecana przez New York Times refleksja o odchodzeniu, historia bez nadmiaru dramatyzmu, w formie graficznej, pokazująca proces umierania rodziców z perspektywy dorosłej już córki. Wspólne tematycznie wątki to totalny przypadek – bynajmniej nie wynikają z czarnych myśli ani apokaliptycznej wizji związanej z koronavirusem. Tak wpadło mi akurat w ręce.

Samo wydanie książki sprawia dużo radości. Komiksy to wyjątkowa forma czytania, gdzie obraz i treść składają się w jedną całość i opowiadają ukryte w nich historie nie tylko słowem, ale i kreską. Co ciekawe na rynku pojawia się co raz więcej komiksowych pozycji obyczajowych, poruszających w punkt rozterki zagonionych ludzi naszych czasów.

W tle przewija się mocna i apodyktyczna natura matki i jej skomplikowane relacje z córką. Okazuje się, że niestety, jeśli bierzemy się za ich naprawianie zabyt późno może okazać się, że nie ma już na to sił, ale i czasu.

Fabuła jest opowieścią o umieraniu rodziców. Pokazuje jak po dziewięćdziesiątce zaczyna nas zawodzić nasze ciało, jak zmienia się kontrola nad umysłem, jak niewinnie zapominamy na początku i jak bardzo możemy się gubić w tak niby dobrze znanym nam świecie, już zaledwie chwilę później. To obraz pokazujący trudne wybory, to jak radzimy sobie, albo i nie, w momencie kiedy nasi bliscy przestają być samodzielni, jak pogodzić własne życie z opieką nad starszą osobą i jak trudne jest to zadanie, szczególnie jeśli relacje, które nas łączyły nie są zbyt dobre.

Nie ma tu większej filozofii, ale są prozaiczne problemy. Jak przejść przez uporządkowanie wszystkich rzeczy w domu, który został po rodzicach, jak zapewnić finanse na odpowiednią opiekę, jak niepoddawać się zmęczeniu, ale i irytacji, którą mogą wywoływać swoim zachowaniem osoby z demencją, jak znaleźć miejsce gdzie będą miały odpowiednią opiekę i jeszcze chociaż trochę radości z życia.

Na co dzień zupełnie o tym nie myślimy, ale jakby się zastanowić problem dotyczy większości z nas, a śmierć, czy nam się podoba czy nie, to coś co nikogo również z naszych bliskich nie ominie.

W poprzedniej książce poruszała mnie historia dziewczyny umierającej zbyt wcześnie, tutaj odchodzą osoby, które przeżyły prawie sto lat. Mimo wieku wcale nie chcą tego robić, nie chcą znikać, tracić sił i kontroli, być ciężarem, zapominać, co wydarzyło się w ich życiu. Nigdy nie ma dobrego wieku i momentu na umieranie.

Chast pokazuje też bardzo dobitnie bezradność osamotnionej osoby, która po wielu, czasem gorszych czasem lepszych latach wspólnego życia, zostaje nagle sama. Jak trudne może być zjedzenie śniadania, gdy przez pięćdziesiąt lat, codziennie robiło się je raz że z drugim człowiekiem a dwa, że w dokładnie ten sam sposób. Pokazuje, że cierpienie i odchodzenie jest dużo trudniejsze jeśli dwie osoby są dla siebie przez całe życie jedynym i całym światem.

Lektura przygnębiająca, ale z drugiej strony zmuszająca do zastanowienia się nad swoim życiem i relacjami, a dodatkowo przypominająca, że nie jesteśmy nieśmiertelni i nawet my za jakiś czas przeminiemy. Co z niej wyciągam ? Na dziś jeszcze więcej chęci do życia, przekonanie, że muszę dbać o swoje zdrowie, że w życiu warto być dobrym i ciepłym człowiekiem i że niekoniecznie najważniejsze jest żebyśmy to my mieli zawsze rację. Chciałabym żyć tak, żebym za kilkadziesiąt mam nadzieje lat, nie wcześniej, odchodziła spokojna, spełniona i pogodna życiowo.

Dodaj komentarz