Co było pierwsze praca, czy pasja?

Zapracowany dzień kończę z bardzo ciekawą lekturą Cala Newporta i z rozważaniem, czy szalona pasja jest niezbędna do tego, żeby znaleźć w życiu satysfakcjonujące zajęcie.

W ksiażce Twoja praca, Twoja pasja autor zadaje pytanie, czy wszystkie wielkie kariery zaczęły się od równie wielkiej pasji?  Odpowiedz oczywiście brzmi: nie. Wiele osób ze świata biznesu, czy nauki, długo szukało swojej drogi, zaczynało od małego pomysłu. Próbowało wielu rzeczy i dopiero znajdowało kierunek. Potem sukcesywnie rozwijało swój produkt, wizję, markę osobistą, trafiało na właściwe osoby i z czasem dopiero nabierało pasji do tego co robią. Sekwencja najpierw pasja, a potem sukces i zadowolenie, nie jest więc jedyną poprawną. Czekanie na przypływ szalonej weny i tą jedyną, przeznaczoną nam pracę może być ślepym zaułkiem, a interesujące życie zawodowe możemy zacząć, doświadczając różnych rzeczy i odnajdując w nich przyjemność dopiero z czasem.

Przykładam te założenia do siebie… Cokolwiek zaczynam na początku bywa mi trudno, a żeby dojść do ciekawego etapu w tym co robię i czerpać z tego przyjemność, muszę stać się w tym zwyczajnie dobra. Muszę przetrwać etap bycia rzemieślnikiem, żeby stać się artystą. Nie wystarczyły mi wielkie marzenia w młodości. Z perspektywy czasu uważam wrecz, że posiadanie takiego marzenia i pasji, wcale nie oznacza, że uda nam się je spełnić. W tym kontekście górnolotne hasła typu Jeśli potrafisz o czymś marzyć, potrafisz to także osiągnąć [W. Disney] są często PRowymi wydmuszkami, które brzmią świetnie na TED Talks, ale w życiu większości ludzi nigdy się nie wydarzą. 

Patrzę na to gdzie jestem. Lubię swoja pracę i spełniam się w tym co robię mimo, że nigdy o tym nie marzyłam. Kiedy zaczynałam swoją przygodę na rynku pracy próbowałam różnych rzeczy. Część z nich po drodze porzuciłam, żeby na końcu znaleźć się w miejscu, w którym jestem dzisiaj i z którego ruszam dalej.

Byłam kasjerką, sekretarką, barmanką, kelnerką, dziewczyną Nesquika w alejce hipermarketu Tesco, a na końcu wylądowałam po kolana w korpo. Co ciekawe pierwsze studia jakie podjęłam, i z których szybko zrezygnowałam, to były studia prawnicze. Marzyłam o byciu polską wersją Ally McBeal. Finalnie zostałam równie neurotyczna, ale moje życie potoczyło się jednak poza salą sądową. Nie ubrałam togi, nie zamknęłam groźnych przestępców, nie obroniłam niewinnych. Porzuciłam tą ścieżkę mimo, że całe liceum prawo było moim ogromnym marzeniem. Wiedza o człowieku zafascynowała mnie finalnie bardziej niż prawo rzymskie i wszystkie kodeksy razem wzięte. Nowe studia dały mi nową perspektywę, ale mit wielkiej pasji, jako wyzwalacza równie wielkiej kariery upadł.

Początki mojej drogi zawodowej również nie były kolorowe. Wszystko było nowe, trudne, wychodziło niezgrabnie, wymagało czasu i ciężkiej pracy. Im dłużej pracowałam tym lepiej mi szło, ale przekonałam się, że niestety dla marzycieli i teoretyków, samo myślenie o byciu dobrym w czymś, nie wystarczy….

Po wielu latach zaczynam kolejny rozdział.

Moje marzenie: psychologia i praca naukowa

Moja rzeczywistość: Mózg prawie czterdziestolatki nie uczy się tak samo szybko jak dwudziestolatki, w nocy muszę się wyspać, a w ciagu dnia praca i domowe życie absorbuja dużą część mojej energii.

Znów nie jest łatwo. Rośnie ciekawość, ale pilnie poszukiwana jest dodatkowa energia i kilka godzin na dobę – mogą być z czarnego rynku czasu, marnowanego bezmyślnie na facebooku, TikToku, czy Instagramie. Cieszy mnie fakt, że po wielu latach mogę sobie pozwolić na studiowanie dla samej siebie, że otwierają się przede mną mam nadzieję kolejne drzwi.. Podwijam rękawy… i idę już dziś spać. Dopiero po porannej kawie sięgnę po nowe możliwości… A potem pewnie nie raz zaklnę pod nosem nad neurobiologią.

Nowe rozdziały bywają cholernie trudne, a adaptacja to z wiekiem co raz bardziej dotkliwy proces…

Zamiast narzekać, sama stworzę sobie nowe możliwości. Jestem typem dziewczyny, która podwija rękawy i rusza do pracy… [Vera Farmiga]

Jeden komentarz na temat “Co było pierwsze praca, czy pasja?”

  1. Uważam, że przekonanie, że nasza praca musi być naszym hobby albo pasją, zraziła wielu ludzi i wpędziła ich w poczucie winy, że tak nie jest, że tak nie potrafią. Bo właśnie często jest tak, jak mówisz – pasja przychodzi później, jak już nabierzemy wprawy, bo ludzie zwyczajnie lubią to, w czym są dobrzy. Dla mnie praca w ogóle nie musi być moją pasją, nigdy, nawet z czasem. Praca to praca, to obowiązki, a nie hobby i zabawa. W swojej pracy lubię odkreślanie tasków z kartki, grzebanie w dokumentach, zapamiętywanie zasad, standardów, opisywanie procesu produkcyjnego. I to jest tą moją ,, pasją „, a nie ta konkretna praca/ dziedzina i to też jest spoko.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz