Styczeń bez heroicznych postanowień

Przespałam Nowy Rok, dosłownie i w przenośni. Północ słyszałam tylko przez sen, postanowień nie zrobiłam, podsumowanie również odpuściłam na rzecz spacerów z pustą głową po parku. Równie dobrze styczeń mogłby być marcem albo kwietniem, kiedy już nikt nie pamięta, co sobie obiecywał trzy miesiące wcześniej, albo czego nie zrobił w roku poprzednim.

Psychicznie elastyczna, bez heroicznych postanowień dopasowuję się do zwariowanego świata w nowym roku. Trzech Króli – trzy przyjemności: książka, wino, świece. Przez pół popołudnia czytam książkę, z lampką wina, przy świecach o zapachu drewna. Jestem jak królowa życia, albo z okazji szóstego stycznia, nawet jak trzy królowe. Nakremowana, pachnąca, na kanapie, zanurzona w intelektualnych rozrywkach. Przez moment nowy rok jest idealny.

Dwie godziny później korona legnie w gruzach, a raczej w gównach. Z radości szczeniaki wytarzały się w noworocznej kupie, teraz one z dumą, w pełni szczęścia i w koronie smrodu przetrawionej, suchej karmy, wracają do domu. Biorąc pod uwagę, ile może kosztować psia karma, którą kupują właściciele pupili w nowo wybudowanych okno w okno blokach w Warszawie, koło których spacerujemy, nie dziwi mnie ich euforia – to jak wytarzać się w złocie. Siedzimy wspólnie godzinę w domowym SPA pod prysznicem, z gruszkowym szamponem usuwamy opary przetrawionego łososia i krewetek, a ja uzmysławiam sobie, jak wszystko może szybko się zmieniać. Przez chwilę żyjesz jak król, a zaraz potem toniesz po kolana w gównie. ..

Samo życie, ale lubię je za tą zmienność… bo znów zasiadam wygodnie na kanapie, z tą samą książką, z tym samym winem, przy tej samej świeczce i tylko psy jakoś czystsze niż przy poprzednim podejściu…

Dodaj komentarz