Wyjdź z szuflady

W zapadany poniedziałkowy wieczór wpadam na stary filmowy hit. Myślę o tym chwilę i do głowy przychodzi mi, że ta historia wcale nie jest taka odległa. Korpolandia, kingsajzowa rzeczywistość… nie jest nam wcale taka obca. Wchodzimy do szklanych biurowców na kilka godzin dziennie i żyjemy w mikroświecie, który rządzi się swoimi prawami. Nasza korposzuflada, to miejsce nieoczywiste, gdzie czasem nastroje są duszne, czasem jest dno i z której to szuflady czasem ciężko nam wyjść do świata pełnowymiarowych ludzi… Dla zdrowia i dla samych siebie powinniśmy jednak pamiętać o tym, żeby po pracy mieć swoje drugie, duże życie.

Wracam po latach do filmu Machulskiego. Nostalgia mnie dopada, a z drugiej strony odnajduję w nim bardzo współczesne smaczki… Mieszkańcy filmowej szuflady marzą o lepszym świecie, przyjemnościach i normalnym życiu, które toczy się poza miejscem, gdzie utknęli.

Nucąc niewyszukaną melodię Szuflandii dochodzę do wniosku, że my chociaż zabiegani, na szczęście ciągle mamy trochę więcej możliwości.

Sami możemy decydować o tym, co robimy ze swoim wolnym czasem, a mimo to często całe swoje życie koncentrujemy głównie wokół kariery i pracy. I niech tak nawet będzie. Ważne tylko, żeby poza pracą mieć jeszcze coś. Mieć alternatywnego siebie. Mając pasję, czas na spotkania z rodziną i znajomymi, wizyty w muzeach, koncerty, wyjście na spacer, czy na rower, zajmujemy naszą głowę innymi rzeczami niż zadania zawodowe. Relaksujemy się, zyskujemy szerszą i przede wszystkim zupełnie inna perspektywę niż ta, która definiuje nas w trakcie tygodnia roboczego.

Przez zróżnicowane zajęcia uczymy się nowych rzeczy. Rozwijamy inteligencję emocjonalną, która pozwala nam lepiej odnaleźć się potem również w rolach zawodowych. Poza biurem budujemy siebie już nie tylko jako pracowników, ale też jako partnerów, kinomanów, sportowców, muzyków, podróżników, pisarzy, czy fotografów.

Zaniedbując bycie zwykłym człowiekiem, kimś bez zawodowej etykietki, możemy szybciej narazić się na wypalenie zawodowe. Przemęczeni częściej myślimy o zmianie pracy, tracimy zapał i chęci do podejmowania nowych zadań, spada nasza efektywność i satysfakcja z pracy, jak również zadowolenie naszych przełożonych. Wracamy z pracy i zasiadamy na kanapie przed telewizorem, marnując bezpowrotnie kolejne godziny swojego życia.

Decydując się na pracę w korporacji przez dłuższy okres warto wyznaczyć sobie samemu pewne zasady, a potem starać się ich przestrzegać. Moje trzy główne ustalenia z samą sobą, których przestrzeganie wcale nie jest takie łatwe:

  1. Czas na pracę i czas dla siebie.

    Ważne jest żeby nasza praca miała swój początek i koniec. Warto tego pilnować, bo zazwyczaj zadań jest więcej niż zasobów i chcąc je wszystkie wykonać musielibyśmy całkowicie zrezygnować z siebie. Pilnując tego, a przede wszystkim efektywnie wykorzystując nasz czas pracy i umawiając się na taki podział z organizacją unikamy stresu związanego z brakiem czasu i równowagi między pracą, a życiem prywatnym. Eliminując zbędne zadania, zarządzając priorytetami i unikając zadań zastępczych, takich jak przeglądanie w pracy facebooka, czy robienie prywatnych zakupów będziemy w stanie w krótszym czasie uporać się z wiekszą ilością zadań.

    Wiele osób na starość, albo krótko przed śmiercią żałuje, że przez wiele lat zaniedbywało siebie i swoje życie prywatne, niestety wtedy już bardzo ciężko cokolwiek z tym zrobić, dlatego warto przyjrzeć się temu, jak działamy już dziś. Co ważne, pamiętajmy przy tym, żeby nie być jednostronnym. Jeśli chcemy mieć wolne wszystkie popołudnia i weekendy działajmy wydajnie i solidnie w godzinach pracy. Żadna firma nie będzie chciała nam płacić za zbijanie przysłowiowych bąków, a uczciwy rachunek sumienia w tym zakresie pokaże, czy faktycznie szef zrzuca na nas zbyt wiele zadań, czy to my bywamy zbyt często mało efektywni.

  2. Przestrzeń prywatna nie powinna być miejscem pracy

    Pracując w biurze, mamy więcej motywacji do działania w ustalonym rytmie, a przynajmniej ja tak mam, w domu czas przecieka mi przez palce, a każde zadanie meczy mnie dwa razy bardziej. Dodatkowo przy pracy w siedzibie firmy mamy dodatkowy atut, oprócz wyznaczonych godzin, które przeznaczamy na pracę, dzielimy również swoją przestrzeń: na biurową, czyli tą typowo zawodową i domową, czyli nasz prywatny azyl. Z pracą zdalną, która szczególnie w ostatnim okresie jest bardzo popularna, jest trochę trudniej, ale warto wspiąć się na wyżyny kreatywności i wydzielić w domu kąt tylko do pracy.

    Ja łapie oddech dopiero wracając do domu, gdzie przestawiam się na życie prywatne, odpoczywam i zbieram siły na kolejne zawodowe wyzwania. Zadania zaplanowane na dany dzień staram się kończyć w biurze. Jeśli jednak już muszę zabrać laptopa ze sobą, zaraz po skończonych działaniach chowam go do szafki. Unikam w ten sposób zaglądania do służbowego maila co kilka minut, jak również poczucia, że nawet we własnym fotelu ciągle jestem w gotowości. Rano siadając przy biurku od razu maksymalnie skupiam się tylko na tematach zawodowych. Nie dzielę uwagi między zadania zawodowe i domowe. Uczciwie i dużo efektywniej.

  3. Nauka nowych rzeczy to inwestycja w alternatywne możliwości

    Nigdy nie wiadomo, jak potoczy się nasze życie, zarówno to prywatne, jak i zawodowe, gdzie będziemy mieszkać i jaka będzie nasza sytuacja. Warto robić dodatkowe rzeczy, uczyć się, rozwijać nowe kompetencje, ale też pomysły na to, co moglibyśmy robić innego, gdybyśmy nie robili tego, co robimy. Warto mieć scenariusz pozytywny, kiedy mamy środki i pomysły na np. własną działalność, ale i scenariusz na czarną godzinę.

    Szczególnie jeśli jesteśmy na stanowiskach kierowniczych warto przypominać sobie i szlifować kompetencje wykonawcze i eksperckie. W przypadku chęci zmiany bardzo ważne jest, aby mieć w ręku konkretny fach i pamietać, że być może na bycie managerem w nowej firmie, czy branży, będziemy sobie musieli znowu zapracować.

    Gdybym znalazła się w sytuacji podbramkowej wiem, że mogłabym pracować w dowolnym miejscu, w biurze, restauracji, w sklepie, czy przy sprzątaniu. Taka szeroka perspektywa powoduje, że nie martwię się tym, co zrobiłabym gdybym nagle musiała pracować w innym kraju, czy straciłabym obecną pracę.

    Żadna uczciwa praca nie hańbi, a żadne stanowisko nie jest nam dane na zawsze. Nie ma też sytuacji bez wyjścia, trzeba być tylko gotowym na inna perspektywę.

Dodaj komentarz